Horror z happy endem!
Sporym stresem wygraną w niedzielnym meczu okupili zawodnicy Baszty Przedecz. Po dwóch trafieniach w końcówce meczu ekipa z Przedcza pokonała Wicher Dobra 3-2 (1-1). Bramki zdobyli: Patryk Barański x2 oraz Wiktor Zasada.
Na prowadzenie wyszli gospodarze po zaskakującym uderzeniu Barańskiego. Końcówka pierwszej części gry nie należała jednak do Baszty, co wykorzystali przyjezdni, trafiając w końcu po kilku podobnych okazjach.
Druga połowa zaczęła się fatalnie. Po stracie blisko linii środkowej doszło do kolejnych błędów, by ostatecznie piłka wpadła do siatki po nieporadnej interwencji na linii bramkowej Dominika Grzelczaka. Od tamtej pory atakowała już prawie tylko Baszta. Okazji nie brakowało, jednak nie był to dzień, w którym wszystko wychodziło na zawołanie. Około 70. minuty wszyscy zgromadzeni na stadionie w Przedczu wyczuli już trafienie remisowe, kiedy Zasada podawał do pustej bramki Barańskiemu, ten jednak poślizgnął się na murawie i nie sięgnął piłki. Kilka minut później kolejną świetną sytuację miał ten sam zawodnik jednak uderzył z pierwszej piłki ponad poprzeczką. Swoją okazję miał również Dorabiała, który z około 11 metrów przed bramką uderzył wolejem wprost w bramkarza. Na szczęście swoje winy pięć minut przed końcem meczu zmazał Patryk, kiedy w zamieszaniu podbramkowym uderzył ze wszystkich sił i wyrównał stan meczu. Już w doliczonym czasie gry piłkę wybitą z piątego metra bramki przeciwnika zgarnął Chmara, przedłużył Barański, a Karol Janicki zagrał efektownie do Zasady, który w pełnym biegu uderzył lewą nogą pod poprzeczkę.
Gracze Baszty sami byli sobie winni takich emocji, począwszy od fatalnych błędów w defensywie, kończąc na nieporadności w ataku. Te nerwy zostawiamy jednak za sobą, gdyż na naszym koncie lądują kolejne 3 punkty.
Komentarze