Wygrana schodzi na drugi plan...
Baszta Przedecz pokonała Teleszynę Przykona 6:4 (4:1), a bramki dla gospodarzy strzelili: Mariusz Dorabiała, Patryk Barański x3, Wiktor Zasada oraz Karol Janicki.
Niedzielne spotkanie to istny rollercoaster wrażeń. Najpierw mecz kompletnie zdominowała Baszta, aplikując gościom 4 bramki, by potem pozwolić na trzy straty z rzędu. Kiedy robiło się naprawdę źle nasi gracze odskoczyli na dwa trafienia, po czym przytrafił się rzut karny dla przyjezdnych i znów było nerwowo. Po szóstej zdobyczy bramkowej gra się już uspokoiła, a na sam koniec przytrafił się wspomniany wcześniej wypadek.
Wynik otworzył pięknym strzałem z pierwszej Mariusz Dorabiała, korzystając z inteligentnego podania wstecznego. Na 2-0 podwyższył Barański, który przejął piłkę na własnej połowie we współpracy z Kacprzakiem, a po wmieszaniu się w akcję Zasady piłkę ponownie otrzymał Barański, który zwiódł obrońcę i precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza gości. Trzecia bramka to świetna akcja Kacprzaka, który związał trzech defensorów i zagrał na obieg do Zasady, który ze spokojem wbiegł w pole karne i trafił dzięki technicznemu uderzeniu. W międzyczasie Mariusz Kacprzak trafił głową w słupek. Na 4-0 po wrzutce z wolnego skutecznie główkował Barański. W samej końcówce pierwszej części gry goście odpowiadają pierwszym trafieniem po stałym fragmencie gry i zgubieniu krycia.
Druga połowa zaczęła się fatalnie. Podobnie do naszego pierwszego gola na 4:2 trafia skrzydłowy Przykony, a niedługo potem bramka kontaktowa w wyniku nieporozumienia naszych obrońców. Skórę czasowo uratował nam Janicki, który ośmieszył większość drużyny przeciwnej, mijając 6 graczy w jednej akcji, zagrywając dokładnie ziemią do Zasady, który na pustą bramkę wystawił piłkę Karolowi. Nerwy wprowadził wspomniany wcześniej karny, a wynik ponownie głową (ponownie po zagraniu Zasady - 4 asysty w jednym meczu) ustalił Barański. W końcówce oba zespoły miały jeszcze po jednej dobrej szansie, a całe zamieszanie zakończyło się wypadkiem Krystiana, który dochodzi do siebie w szpitalu w Kole.
Komentarze